Mike Perry
Zdjęcie: UFC Espanyol

Mike Perry i Geoff Neal w poszukiwaniu największych skalpów w karierze. Na celownikach Diaz i Woodley

Neal pokonał Perry’ego przez nokaut w pierwszej rundzie. Platinium odbił się jednak po dwóch porażkach (tej oraz po SD z Vincente Luque) ostatnim zwycięstwem nad Mickey Gallem. Neal zaś szuka dużego starcia, bo 5-0 w UFC nie daje mu takich benefitów jak powinno.

Teraz obydwaj szukają głośnych wyzwań by umocnić swoją pozycję w kategorii do 77kg.

Mike Perry wyzwań się nie boi. Zważywszy na to jak głośno jest o nim po pojedynku z Gallem, który zwyciężył wychodząc do walki wyłącznie ze swoją dziewczyną w narożniku a także bez jasno określonego klubu, w którym się przygotowywał, ma wszelkie argumenty by wyzwać naprawdę duże nazwiska. Tym bardziej, że zawsze daje emocjonujące i ciekawe pojedynki nastawiając się na znokautowanie rywala jak najszybciej, defensywę zaś odkładając na plan dalszy, znacznie dalszy. Tym razem chciałby się zmierzyć z najsłynniejszym obecnie Stocktończykiem w MMA, Natem Diazem.

„Sądzę, że jest chuderlawy i marny, tak samo jako Mickey Gall. Szanuję jego dokonania w tym sporcie, ma świetne jiu – jitsu, ale gdy przychodzi do boksu to jego słabiutkie uderzenia nie są w stanie trafić mnie wystarczająco mocno” powiedział w wywiadzie udzielonym Arielowi Helwaniemu.

Perry znany jest z tego, że nie boi się mówić co myśli, a jego styl w ringu to czysta, niepohamowana agresja, Diaz z pewnością byłby najważniejszym nazwiskiem w jego dotychczasowej karierze, obok Donalda Cerrone. Natomiast na drodze takiego zestawienia stanąć może rekord Platinium w UFC, który w ostatnich 8 pojedynkach prezentuje się 3-5.

Problemem może być też sam Diaz, który z quasi emerytury wraca jedynie na naprawdę wielkie walki. Mówi się, że za listopadowy pojedynek z Masvidalem o tytuł BMF zgarnął 520 tysięcy dolarów, jasnym jest, że za walkę z Perrym takiej stawki nie dostanie. Ciężko wyobrazić sobie by taka walka mogła dojść do skutku. Choć też trudno się dziwić, że Platinium stara się coś w tym temacie zdziałać. Z pewnością byłoby to niezwykle widowiskowe i elektryzujące starcie dwóch zawodników, którzy w swoich pojedynkach nie kalkulują.

Geoff Neal zaś pomimo 5-0 w UFC i 10 pozycji w rankingu nie jest ani specjalnie rozpoznawalny ani promowany.

„Chcę walczyć z Chiesą, bo gość mnie ignoruje. Z początku chciałem się z nim zmierzyć tak po prostu, teraz chcę tej walki, bo mnie naprawdę wkurza. Wyzywam go do walki od miesięcy, a on zachowuje się jakbym był dla niego niewidzialny. Sprawa stała się osobista.” mówił sfrustrowany w MMA Junkie Radio. „Ponoć Woodley mówił, że szuka przeciwnika. Jestem gotów, mam nadzieję, że podejmie wyzwanie” dodał Neal.

Gdyby powiodło się zestawienie go z byłym mistrzem dywizji byłby to dla Neala ogromny skok w karierze. Pomimo, że Woodley jest po dwóch porażkach i to w fatalnym stylu, z Burnsem i Usmanem, wciąż jest uznanym nazwiskiem. Takie zwycięstwo postawiłoby Neala w zupełnie innej sytuacji niż teraz. Śmiało można powiedzieć, że lokowałaby go to w czołówce kategorii półśredniej. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że Handz of Steel nie został jeszcze w UFC obalony, co Tyron Woodley ochoczo by zmienił

Przeczytaj też: Tragicznie informacje. Zmarł ojciec Khabiba
Kategorie
NEWSUFC

Leave a Reply



Powiązane

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.