Fot. Facebook/KSW

Siedem życzeń, czyli kogo widziałbym w KSW – Kategoria lekka

Dziękuję za ciepłe przyjęcie poprzedniego artykułu i zapraszam na kolejny dotyczący zawodników kategorii lekkiej!

Kategoria lekka w organizacji KSW na pierwszy rzut oka wydaję się być mocno obsadzona. Obecnie mistrzem tej dywizji jest Marian Ziółkowski (25-8-1), który pas mistrzowski zdobył na gali KSW 57 pokonując Romana Szymańskiego (16-6). Kategorię tę wzmacniają również przedstawiciele poznańskiego klubu „Czerwony Smok” tacy jak Sebastian Rajewski (12-7), Łukasz Rajewski (11-8 1 N/C), Borys Mańkowski (22-10-1) oraz wspomniany wcześniej Roman Szymański (16-6). Mocnym przedstawicielem tej kategorii jest również reprezentant poznańskiego Ankosu Maciej Kaziecko (8-2).

Do czołowych zawodników tej dywizji z pewnością należą również były mistrz kategorii piórkowej Daniel Torres (14-5 1 N/C) oraz były pretendent do pasa mistrzowskiego organizacji Cage Warriors Donovan Desmea (16-7). Ponadto kategorię lekką organizacji KSW uzupełniają: były zawodnik UFC Niklas Backstrom (11-4 1 N/C); posiadający duże umiejętności zapaśnicze Francisco Barrio (10-2); dawno niewidziany w KSW Konrad Dyrschka (14-2 1 N/C); były mistrz organizacji Oktagon Mateusz Legierski (8-1); były zawodnik Brave CF Yann Liasse (8-1 1 N/C); były mistrz KSW w wadze piórkowej Artur Sowiński (22-14 2 N/C), widowiskowo walczący Valeriu Mircea (26-8-1); posiadający mocny cios Gracjan Szadziński (9-4); były tymczasowy mistrz organizacji TFL Hubert Szymajda (9-6); mający obecnie serię trzech porażek z rzędu Wilson Varela (6-5), a także młodzi i perspektywiczni Adrian Gralak (5-0 1 N/C) oraz Oskar Szczepaniak (3-1). Na stronie KSW w dywizji tej znajduję się również Armen Stepanyan (7-4), jednak ten postanowił zawiesić swoją karierę. Kategorię lekką na jakiś czas wzmocni również mistrz kategorii piórkowej Salahdine Parnasse (16-1), który ma już zaplanowaną walkę z Sebastianem Rajewskim (12-7).

Jak można stwierdzić kategoria lekka w organizacji KSW jest dość mocno obsadzona. Niestety wiele pojedynków w tej dywizji nie jest możliwych do zorganizowania przez powiązania klubowe. Dlatego też moim zdaniem można byłoby nieco ją wzmocnić. Poniżej przedstawię państwu zawodników, którzy moim zdaniem mogliby wzmocnić kategorię lekką organizacji KSW.

1. Norbert Daszkiewicz (5-0)

Poszukiwania zaczynamy w naszym kraju, gdzie swoją karierę rozwija Norbert Daszkiewicz. Polak zawodową karierę rozpoczął w 2019 roku. Do tej pory wszystkie swoje pojedynki stoczył dla organizacji Armia Fight Night. Pierwszy z nich odbył się na wydarzeniu z numerem 5, gdzie zmierzył się z Kamilem Goralem (0-3). Daszkiewicz wygrał ten pojedynek przez poddanie w pierwszej rundzie i jak dotąd jest to jego jedyne zwycięstwo przed czasem. Kolejne starcie stoczył na Armia Fight Night 7, gdzie pokonał Mateusza Wojtkowiaka (1-3).

W następnej walce zmierzył się z byłym zawodnikiem KSW Maciejem Kalicińskim (5-6). Daszkiewicz zdeklasował zapaśniczo swojego przeciwnika, dzięki czemu odniósł trzecie zwycięstwo w karierze. Kolejne starcie z jego udziałem odbyło się prawie rok później. Na Armia Fight Night 10 Polak zmierzył się z Romanem Kurashvilim (6-4), którego pokonał przez decyzję sędziowską.

Przed najtrudniejszym wyzwaniem w karierze Daszkiewicz stanął w czerwcu tego roku. Wystąpił na gali Armia Fight Night 13, gdzie jego przeciwnikiem był zdobywca pasa mistrzowskiego organizacji SFC, a także były zawodnik KSW Gilber Ordoñez Huila (10-5). Początek pierwszej rundy należał do Polaka, który dociskał swojego rywala do siatki, a także kilkukrotnie sprowadził go do parteru. Kolumbijczyk starał się zagrozić Daszkiewiczowi w stójce i nawet raz podciął go, jednak ten szybko wstał. Pod koniec pierwszej rundy Polak był nawet bliski skończenia rywala przed czasem, jednak ostatecznie zabrakło kilku sekund. Druga odsłona tego pojedynku toczyła się głównie w stójce. Obaj zawodnicy zadawali sporo pojedynczych ciosów, a od czasu do czasu wchodzili w wymiany. Początek trzeciej rundy wyglądał bardzo podobnie. Po upływie dwóch minut Daszkiewicz sprowadził przeciwnika do parteru i przed pewien czas kontrolował go z góry. Później walka wróciła do stójki, jednak do końca rundy nie wydarzyło się nic wartego uwagi. Ostatecznie Polak zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziowską.

Norbert Daszkiewicz jest zawodnikiem posiadającym duże umiejętności zapaśnicze. W stójce lubi od czasu do czasu wchodzić w wymiany, a także wyprowadzić widowisko wyglądające kopnięcie. Moim zdaniem mógłby on zasilić szeregi KSW i zawalczyć m.in. z Yannem Liasse (8-1 1 N/C).

2. Marcin Jabłoński (11-2)

Pozostajemy w naszym kraju, gdzie swoje pojedynki toczy Marcin Jabłoński. 30-latek zawodową karierę rozpoczął w 2014 roku. W debiucie pokonał na gali Champions MMA 1 Damiana Zorczykowskiego (8-6). Później zanotował jeszcze dwa kolejne zwycięstwa odpowiednio z Adrianem Błońskim (2-4) oraz Jakubem Martysem (2-2).

W kwietniu 2016 roku Jabłoński zanotował pierwszą w karierze porażkę. Na XCage 9: PLMMA 65 / AFC 10 został znokautowany w pierwszej rundzie przez Gracjana Szadzińskiego (9-4). Pomimo porażki jeszcze w tym samym roku podpisał kontrakt z organizacją ACB. Wystąpił na gali z numerem 46, gdzie przegrał przez nokaut z Armenem Stepanyanem (7-4). Po tej porażce miał prawie dwuletnią przerwę w startach.

W 2018 roku związał się z mołdawską organizacją Eagles Fighting Championship, gdzie łącznie stoczył dwa pojedynki. Na wydarzeniu z numerem 8 pokonał Gheorghe Panfiliiego (2-6), natomiast 3 gale później pokonał Aleksandra Grebneva (7-5). Między jednym, a drugim starciem zaliczył jeszcze występ na Tosan Fight Night, gdzie pokonał Roberto Pastucha (11-5). Pod koniec 2019 roku zawalczył jeszcze na Celtic Gladiator 26 i pokonał tam przez poddanie Kacpra Bróździaka (4-3).

W 2020 roku związał się z organizacją Babilon MMA i na dzień dzisiejszy stoczył tam 3 pojedynki. Na wydarzeniu z numerem 14 pokonał Adama Brzezowskiego (7-5), 4 gale później pokonał Paatę Tsxapielię (13-6), natomiast na Babilon MMA 22 poddał w trzeciej rundzie Alana Langera (11-9). Pod koniec ubiegłego roku wystąpił jeszcze na Professional League Storm 2, gdzie poddał w drugiej rundzie Maxima Pashkova (14-8). Obecnie ma on zaplanowany pojedynek na gali Babilon MMA 32, gdzie zmierzy się z Ivanem Vulchina (11-5).

Marcin Jabłoński jest zawodnikiem, który swoje pojedynki toczy głównie w parterze. W stójce natomiast przyjmuje bardziej defensywną postawę. Uważam, że mógłby on wzmocnić dywizję lekką organizacji KSW. Myślę, że ciekawą opcją byłoby ponowne zestawienie go z Gracjanem Szadzińskim (9-4).

3. Marko Bojković (3-0)

Z Polski przenosimy się do Serbii, gdzie swoją karierę rozwija młody i perspektywiczny Marko Bojković. Serb na zawodowstwo przeszedł w ubiegłym roku. Swoją przygodę w MMA rozpoczął jednak od wzięcia udziału w turnieju FNC: Armagedon. W ćwierćfinale pokonał Žigę Mikulana (0-1), natomiast w półfinale odprawił Lukę Milidragovicia (2-0). W wielkim finale tego turnieju zmierzył się z Patrikiem Čeliciem (5-1), którego pokonał przez poddanie w drugiej rundzie. Jednocześnie jest to jego pierwsza walka uznana za zawodową. Kolejny pojedynek stoczył pod koniec 2021 roku. Wystąpił na gali Armagedon 2 Finals, gdzie znokautował po minucie i 39 sekundach Dawida Gałęckiego (2-4).

W tym roku „The Skull Crasher” stoczył tylko jeden pojedynek. Odbył się on na gali FNC 5, a jego przeciwnikiem był Luka Giorgadze (4-1). W pierwszej rundzie Serb niemal zdominował swojego oponenta. Początkowo naruszył go poważnie w stójce, a następnie starał się ubić go w parterze. Kiedy to nie przynosiło skutku, to starał się kilkukrotnie efektownie poddać Gruzina. Ostatecznie jednak ten dzielnie się bronił i przetrwał pierwszą rundę. Druga odsłona tego pojedynku niemal w całości toczyła się w stójce. Bojković kilkukrotnie trafił swojego rywala mocnymi ciosami prostymi, oraz kopnięciami, jednak Giorgadze wytrzymał to. Na 10 sekund przed końcem rundy „The Skull Crasher” sprowadził jeszcze swojego oponenta do parteru, by zaznaczyć swoją dominację w tej odsłonie walki. W finałowej rundzie początkowo Gruzin wyprowadził kilka niskich kopnięć, jednak Bojković po chwili sprowadził go do parteru i kontrolował z góry do końca tej odsłony. W ten oto sposób Serb odniósł 3 zwycięstwo w karierze, a pierwsze przez decyzję sędziowską. We wrześniu tego roku miał jeszcze zawalczyć na gali FNC 7, gdzie jego przeciwnikiem miał być Arlen Ribeiro (12-4), jednak musiał wycofać się z pojedynku z powodu kontuzji.

Marko Bojković wydaję się być dość wszechstronnym zawodnikiem. W stójce wyprowadza sporo silnych ciosów, którymi niejednokrotnie podłączał swoich oponentów. Dość dobrze prezentują się jego umiejętności zapaśnicze. W parterze natomiast lubi wchodzić zza plecy rywali, a także szuka poddań. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie on czołowym zawodnikiem kategorii lekkiej w Europie. Dyrektor sportowy organizacji KSW Wojsław Rysiewski w jednym z wywiadów dla InTheCage wspomniał, że bardzo chciałby go sprowadzić do KSW, jednak będzie to dość ciężkie zadanie. Gdyby jednak to się udało to moim zdaniem mógłby na początku zawalczyć z Adrianem Gralakiem (5-0 1 N/C), bądź Wilsonem Varelą (6-5).

4. Predrag Bogdanović (13-0)

Serbia pod względem zawodników kategorii lekkiej jest bardzo ciekawym rynkiem. Z tego kraju pochodzi również niepokonany na zawodowstwie Predrag Bogdanović. Zawodową karierę rozpoczął on w 2019 roku. Co ciekawe wszystkie zawodowe pojedynki stoczył dla organizacji Serbian Battle Championship.

Debiut zaliczył na gali z numerem 20, kiedy to poddał Stafana Smijanicia (1-2). Następnie stoczył jeszcze dwa pojedynki z mniej wymagającymi rywalami. Przed pierwszym poważniejszym wyzwaniem Bogdanović stanął na Serbian Battle Championship 25. W swoim czwartym pojedynku zmierzył się Leartem Costą (14-10-1), którego pokonał przez jednogłośną decyzję sędziowską.

Kolejny poważny pojedynek Serb stoczył na gali z numerem 30. Zmierzył się tam z Tamazem Bochorishvilim (9-4) i pokonał go przez poddanie w rundzie pierwszej. Po zanotowaniu kilku kolejnych wygranych m.in. nad Shamilem Kasumovem (8-1), Arturem Lemosem (9-5) oraz Amanem Abdratmovem (7-7-1) dostał szansę zawalczenia o pas mistrzowski kategorii lekkiej. Na gali Serbian Battle Championship 40 zmierzył się z Jaksonem Loureiro (12-3-1), którego pokonał przez jednogłośną decyzję sędziowską. Następną walkę stoczył we wrześniu tego roku. Na wydarzeniu z numerem 44 pokonał Edimilsona Souzę (18-7).

Predrag Bogdanović jest zawodnikiem posiadającym spore umiejętności zapaśnicze. W swoich walkach lubi sprowadzać przeciwników do parteru. W stójce natomiast jest dość mało aktywny. Co prawda jego styl nie należy do najbardziej efektownych, jednak na pewno jest bardzo skuteczny, co potwierdza rekord Serba. Moim zdaniem byłby on dużym wzmocnieniem organizacji KSW. Uważam, że mógłby zawalczyć z Yannem Liasse (8-1 1 N/C).

5. Florin Pîrtea (8-1)

Nazwisko Pîrtea jest z pewnością kojarzone przez miłośników ACA, a to z powodu walczącego od kilku lat dla tej organizacji Aurela Pîrtei (25-12). Nie jest on jednak jedynym zawodnikiem o tym nazwisku, gdyż od pewnego czasu walki zawodowe toczy również jego brat Florin.

Florin Pirtea jest zawodnikiem, który karierę rozpoczął w 2018 roku. W pierwszych trzech pojedynkach mierzył się z dość przeciętnymi zawodnikami, jednak z każdym z nich zwyciężył. Na szczególną uwagę zasługuje zwycięstwo odniesione na gali Brave CF 28. „Mineru Junior” zmierzył się z Marcelem Caraionem (0-1), którego znokautował po zaledwie 6 sekundach walki.

Przed nieco większym wyzwaniem Rumun stanął na gali RXF 37: All Stars, gdzie zmierzył się z Seyedem Masoumem Razavim (9-2). Pojedynek początkowo toczył się w stójce. Pîrtea wyprowadził mocne niskie kopnięcie, które nieco zachwiało Irańczykiem. Ten nie składał jednak broni i przeniósł walkę do parteru, gdzie przez pewien czas miał pozycję z góry. Po około dwóch minutach walka wróciła do stójki. Pod koniec pierwszej rundy Razavim sprowadził jeszcze Rumuna do parteru, jednak ten po chwili zapiął duszenie trójkątne, po którym Irańczyk musiał się poddać.

Po tym pojedynku Pîrtea miał roczną przerwę w startach. Powrócił na gali RXF One Night 3 Show, gdzie poddał w 32 sekundy Cristiana Strejoiu (0-1). W 2021 roku podpisał kontrakt z organizacją Heroes Fight League. W pierwszym pojedynku dla nowego pracodawcy dość niespodziewanie odniósł pierwszą w karierze porażkę przegrywając z Bogdanem Blajanem (2-2), który poddał go dźwignią na kolano na sekundę przed końcem pierwszej rundy. Później jednak radził sobie już znacznie lepiej i pokonał Florina Strugariu (2-3), Ionuta Brosticia (4-2) oraz Mihaia Laurentiu Iorgę (4-3).

Florin Pîrtea jest zawodnikiem preferującym walkę w płaszczyźnie stójkowej. Jest dość szybki na nogach, a poza tym wyprowadza sporo mocnych kopnięć. Nieźle odnajduję się również w parterze. Na 8 zwycięstw, aż 5-krotnie poddawał swoich oponentów. W jednym z wywiadów przeprowadzonych dla portalu InTheCage dyrektor sportowy KSW Wojsław Rysiewski powiedział, że w najbliższym czasie będzie chciał sprowadzić do organizacji kilku zawodników z Rumunii. Pîrtea byłby zatem idealnym transferem. Moim zdaniem mógłby on dać ciekawy pojedynek z Mateuszem Legierskim (8-1).

6. Ignacio Capella (7-1)

Z Rumunii przenosimy się do Hiszpanii skąd pochodzi Ignacio Capella. Jest to zawodnik, który zawodową karierę rozpoczął w 2014 roku. W debiucie odniósł swoją pierwszą w karierze porażkę przegrywając z obecnym zawodnikiem KSW Wilsonem Varelą (6-5). Później odbudował się odnosząc 3 zwycięstwa z mniej znanymi zawodnikami.

W marcu 2016 roku stanął największym przed na tamten moment wyzwaniem w karierze. Wystąpił na gali Gladiator Fighting Arena 3, gdzie zmierzył się z Vincentem Corbinem (9-4). Hiszpan pokazał się z dobrej strony i znokautował swojego oponenta po minucie i 10 sekundach walki. Po tej walce miał ponad dwuletnią przerwę w startach. Powrócił na gali Kombat Challenge 1, gdzie wygrał z Christophem Reą (4-2).

W 2019 roku wystąpił na gali Combate 32: Mexico vs. Spain, gdzie jego rywalem był Alvaro Herrera (11-7). Hiszpan już pierwszym kopnięciem spowodował wywrócenie się przeciwnika, jednak ten szybko wstał. Niedługo później Herrera wyprowadził „latające kolano”, które jednak nie wstrząsnęło specjalnie Capellą. Zaraz potem Meksykanin uderzył swojego przeciwnika obrotowym kopnięciem. Hiszpan nie pozostał mu dłużny i wyprowadził potężny cios lewą ręką, po którym Herrera padł na ziemię. Meksykanin starał się jeszcze bronić, jednak Capella zasypał go gradem ciosów po których sędzia przerwał walkę.

Po tym starciu miał kolejną przerwę w startach, tym razem prawie 3-letnią. W lutym 2022 roku wystąpił na gali Anthony Pettis FC 1, gdzie przez niejednogłośną decyzję sędziowską pokonał Ago Huskicia (8-5).

Ignacio Capella jest zawodnikiem preferującym walkę w stójce. W swoich pojedynkach wyprowadza sporo zamaszystych uderzeń, którymi potrafi naruszyć swoich rywali. Do tej pory na 7 zwycięstw, aż 5-krotnie nokautował swoich oponentów. Moim zdaniem świetnie odnalazłby się w KSW, gdyż daje on widowiskowe walki. Uważam, że mógłby on dać ciekawy pojedynek z Gracjanem Szadzińskim (9-4).

7. Raul Tutarauli (30-6)

Na zakończenie przenosimy się do Gruzji skąd pochodzi Raul Tutarauli. Zawodnik ten zawodowe starty rozpoczął w 2011 roku. Początkowo mierzył się z dość anonimowymi zawodnikami o bardzo skromnych rekordach. Przed pierwszym poważniejszym wyzwaniem stanął na gali M-1 Challenge 60, gdzie zmierzył się z obecnym zawodnikiem KSW Valeriu Mirceą (26-8-1). Tutarauli znokautował swojego przeciwnika w rundzie pierwszej.

Następnie Gruzin stoczył dla tej organizacji jeszcze kilka pojedynków, w których pokonał m.in. Alexeya Makno (27-11), Mohameda Grabinskiego (22-7), Artura Lemosa (9-5) czy Vladimira Kanunnikova (12-2). Po pokonaniu tego ostatniego dostał szansę zawalczenia o pas mistrzowski kategorii lekkiej organizacji M-1 Global, o który miał zawalczyć z Damirem Ismagulovem (24-1). Jednocześnie pojedynek ten był rewanżem, za poprzednie starcie tych panów, w którym to Kazach zwyciężył. Tym razem sytuacja się powtórzyła i Ismagulov ponownie pokonał Gruzina, tym razem przez jednogłośną decyzję sędziowską. Później stoczył jeszcze kilka pojedynków dla M-1 Global, gdzie pokonał Yoislandy’ego Izquierdo (13-5) i Rubeniltona Pereirę (20-8) oraz przegrał z Romanem Bogatovem (13-1).

W 2020 roku podpisał kontrakt z organizacją ACA. Nie spędził tam wiele czasu, gdyż stoczył tam tylko 4 pojedynki. Pokonał Dragoljuba Stanojevicia (11-10), Plamena Bachvarova (9-4) oraz Herberta Batistę (15-4-1), a przegrał z Aurelem Pîrteą (25-12).

W 2022 roku Tutarauli związał się z gruzińską organizacją GFC. Na gali z numerem 16 dostał nawet walkę o pas mistrzowski kategorii lekkiej, w której pokonał Adila Boranbayeva (20-9-1). Jeszcze w tym samym roku wystąpił na RCC 12, gdzie wygrał przez niejednogłośną decyzję sędziowską z Alim Abdulkhalikovem (10-2). Obecnie ma on zaplanowaną walkę na GFC 18, gdzie zmierzy się z Oberdanem Tenório (33-11-1).

Raul Tutarauli jest zawodnikiem, który posiada spore umiejętności zapaśnicze. Dodatkowo posiada również bardzo mocny cios. Na 30 zwycięstw, aż 20-krotnie nokautował swoich oponentów. Myślę, że KSW powinno postarać się go zakontraktować, gdyż z miejsca stałby się on czołowym zawodnikiem kategorii lekkiej. Uważam, że mógłby on dać ciekawą walkę z Borysem Mańkowskim (22-10-1) bądź Donovanem Desmae (16-7).

Nie są to oczywiście jedyne nazwiska, które mogłyby zasilić polską organizację. Ciekawym transferem byłby np. Valentin Benishev (18-0), który na papierze ma imponujący rekord, jednak do tej pory nie walczył jeszcze z nikim z europejskiej czołówki. Nie najgorszym pomysłem byłoby również sprowadzenie Slobodana Maksimovicia (19-6-1) oraz Lee Hammonda (4-0).

Czy jednak któryś z tych zawodników trafi do KSW? Przekonamy się wkrótce!

Przeczytaj też: Szpilka vs Wrzosek oraz powrót Materli i Romanowskiego na gali XTB KSW 78 w Szczecinie!

Kategorie
FelietonKSWNEWSPolska

Leave a Reply



Powiązane

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.