fot. Zdjęcie: Sportowe Fakty
Aktualności
Popularny „Komar” w swoim ostatnim boju, błyskawicznie, już w pierwszej minucie starcia, rozbił Srdjana Marovicia. Dla Michała zwycięstwo to było pierwszym po dłuższej przerwie od startów.
Na pewnym etapie mojego życia zacząłem budować dom i otworzyłem firmę. To wszystko ponakładało się na treningi i walki. Uznałem więc, że nie chcę podchodzi do sprawy na pół gwizdka i skupiłem się na swoich życiowych tematach. Chciałem zamknąć najpierw jeden etap, żeby móc w całości poświęcić się ponownie treningom.
Dodatkowo borykałem się z kontuzjami. Najpierw miałem złamaną rękę, potem zerwane mięśnie w łydce. W trakcie mojej przerwy od startów cały czas jednak trenowałem i trzymałem formę. W międzyczasie pojawiła się też propozycja drugiej walki z Michałem Andryszakiem, ale kontuzja łydki nie pozwoliła mi na wyjście do klatki.
Co ciekawe, zanim Michał wszedł na zawodową drogę mieszanych sztuk walki, próbował swoich sił w innych dyscyplinach.
Swoją przygodę ze sportami walki zacząłem pod koniec szkoły podstawowej od boksu. Ze względów zdrowotnych musiałem jednak przerwać treningi, a po powrocie do sportu skupiłem się na czymś zupełnie innym. Wszedłem w świat lekkoatletyki. Pchałem więc kulą, rzucałem dyskiem i młotem. Potem znowu miałem przerwę od sportu, aż w końcu Edwin Raczyński z poznańskiego klubu MMA Devil, namówił mnie do spróbowania swoich sił na macie. I tak z wolna zacząłem się w to wkręcać.
Początkowo Michał walczył amatorsko. Brał też udział w zawodach grapplingowych, w których zdobył tytuł mistrza Polski. Bił się również amatorsko za granicą, gdzie na zawodach shooto wywalczył tytuł mistrza Europy.
Pojechaliśmy wówczas do Holandii. Tam pierwszy raz w życiu spotkałem prawdziwą legendę sportów walki, Alistaira Overeema. To były zawody amatorskie, więc walczyliśmy normalnie w ochraniaczach.
Na miejscu okazało się jednak, że jest bardzo mało zawodników w mojej wadze, a dodatkowo sporo fighterów wypadło z turnieju. W Holandii w tym czasie był też trener Mirosław Okniński ze swoimi podopiecznymi i on również zdecydował się na start i tak spotkaliśmy się razem w finale, który wygrałem.
Po zamknięciu amatorskiego rozdziału w swoim sportowym życiu, Michał zaczął jak burza iść przez świat zawodowego MMA.
Wygrał siedem walk z rzędu rozbijając takich rywali jak: Szymon Bajor, Daniel Omielańczuk czy Michał Andryszak. Dostał się też pod skrzydła organizacji KSW, w której wygrał dwa pojedynki.
Niestety kolejne dwie walki nie ułożyły się po myśli Michała. W pierwszej po przypadkowym zadaniu nielegalnego kopnięcia kolanem przeciwnik nie mógł kontynuować starcia. W drugiej „Komar” musiał uznać wyższość Michała Kity.
Po tych dwóch przegranych Michał zdecydował o przerwie od startów, a po niej wrócił do klatki ze zdwojoną siłą.
Teraz Michał zmierzy się z Denisem Stojaniciem i zapowiada, że jest w świetnej formie.
Pełną analizę rywala zostawiam trenerom. Oni przygotowują plan na walkę i taktykę. Ja w stu procentach skupiam się na treningach. Nie myślę więc o rywalu, mam czystą głową, a dzięki temu mogę w całości poświęcić się przygotowaniom. Trenuję ciężko, nie doskwierają mi żadne kontuzje, wszystko idzie więc bardzo dobrze. Walka po przerwie pokazała, że przygotowania dały dobry efekt. Świetnie się czułem przed tym starciem i teraz czuję się tak samo. W przygotowaniach stawiam na dynamikę, bo chcę bazować na szybkości, która jest moim kluczem do sukcesu.
Do walki Michała Włodarka z Denisem Stojaniciem dojdzie już 21 marca, podczas gali KSW 53 w łódzkiej Atlas Arenie.
Przeczytaj także: Świat reaguje na porażkę Joanny Jędrzejczyk
Data publikacji: 9 marca 2020, 12:41
Zobacz również