fot.
Udostępnij:

Od fascynacji sportami walki do starcia o pas – Krystian Kaszubowski przed KSW 49

Jako dziecko trenowałem koszyków, piłkę nożną, a nawet hokej. Chodziłem też na zajęcia z karate. To był jednak tylko krótki epizod, który przytrafił mi się w szkole podstawowej. Na samych sportach walki skupiłem się dopiero w wieku szesnastu lat. Wcześniej dużo ćwiczyłem na siłowni, w końcu uznałem jednak, że sam trening siłowy nie pozwoli mi się obronić na ulicy.

Nie od początku jednak Krystian skupił się na mieszanych sztukach walki.

Przygodę ze sportami walki rozpocząłem od kickboxingu. W Tczewie mieliśmy szkółkę, do której się zapisałem. Trenowałem tam przez rok, ale mieliśmy tylko dwa lub trzy treningi w tygodniu, a ja się bardzo wciągnąłem i chciałem ćwiczyć zdecydowanie więcej. Trenowaliśmy więc sami z kolegami już poza salą, na świeżym powietrzu.

Po kickboxingu przeszedł czas na MMA. Sam pomysł na przygodę z tym sporem zrodził się w głowie Krystiana wraz z debiutem w KSW Mariusza Pudzianowskiego.

Zaczęło się jak pewnie u wielu młodych chłopaków, czyli do gali z Mariuszem Pudzianowskim i Marcinem Najmanem. Wcześniej widziałem nieco MMA, ale się tym przesadnie nie interesowałem. Dopiero po gali z Mariuszem uznałem, że warto spróbować. Wiedziałem, że u nas w mieście jest klub MMA, więc się zapisałem. Na macie poczułem, że to jest właśnie to, co chcę robić. Bywało, że chłopacy lżejsi ode mnie o 15 lub nawet 20 kilogramów potrafili mnie poddawać w parterze. To mnie fascynowało. Możliwość wygrywania z większymi od siebie, była bardzo intrygująca.

Zanim Krystian postanowił zawalczyć na arenie zawodowej, stoczył kilka amatorskich bojów w kickboxingu i około dwunastu walk w MMA. W końcu jednak przyszedł upragniony, zawodowy debiut.

Trener Rafał Urbański z Tczewa dostał informację, że jest poszukiwany zawodnik w kategorii 77 kg. Ja miałem za sobą dopiero roku treningów, ale byłem w formie, a przeciwnik też był debiutantem. Zdecydowałem się więc na walkę i poszło bardzo dobrze.

Po debiucie i  trzech wygranych z rzędu, Krystian musiał zrobić sobie dłuższą przerwę od startów.

Cały czas trenowałem, ale życiowe sprawy nie pozwoliły mi na walczenie. Najpierw przeprowadziłem się do Redy. Potem wróciłem do Tczewa. Później znów się przeprowadziłem, tym razem do Gdyni, gdzie trafiłem pod skrzydła trenera Jakubka i tam już zostałem. W końcu jednak wróciłem do walk i po kolejnej wygranej otrzymałem szansę debiutu w KSW.

Pierwsze starcie dla największej europejskiej organizacji zakończyło się szybkim nokautem i wygraną Kaszubowskiego. W drugim Krystian ponownie pokazał na co go stać i ponownie znokautował swojego rywala. Dzięki temu teraz będzie miał okazję zawalczyć o pas mistrzowski z mocno bijącym Roberto Soldiciem. Polak nie obawia się jednak wymian z mistrzem, ale też nie ma zamiaru rezygnować z gry parterowej.

Wiadomo, to jest walka. To jest MMA. Tu może pojawić się wszystko, a ja często, gdy wyczuwam moment, to niejako automatycznie wchodzę w nogi rywala. W tej walce może więc też wydarzyć się coś takiego. Oczywiście tylko wtedy jak będzie szansa obalić. Nie będę unikał jednak stójki i mocnych wymian z Roberto.

Dziś Krystian dzieli sportowe życie z życiem zawodowym, ale liczy na to, że w przyszłości będzie mógł w całości poświęcić się MMA.

Chciałbym w całości skupić się na sporcie, ale też muszę się z czegoś utrzymywać. Ta walka jednak da mi dużo i pozwoli wykonać pierwszy krok w planowanym kierunku. Ustaliłem już z szefem, że będę pracował na pół etatu, więc będę miał więcej czasu na treningi.

Do walki Krystiana Kaszubowskiego z Roberto Soldiciem dojdzie już 18 maja, podczas gali KSW 49, która odbędzie się w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie.


Data publikacji: 14 maja 2019, 13:24
Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *