Po godzinach Sebastian Przybysz
fot.
Udostępnij:

Sebastian Przybysz: Cieszę się z takiego mocnego zestawienia

Sebastian Przybysz wraca do KSW i będzie to ósma zawodowa walka w karierze i czwarta w organizacji KSW. Co ciekawe, Sebastian swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął dość przypadkowo i wcale nie od MMA.

1

W wieku około piętnastu lat poszedłem razem z moim przyjacielem do małej salki znajomego, gdzie mieliśmy robić trening siłowy. Wisiał tam też worek bokserski. Jak go zobaczyłem od razu chciałem spróbować. Mój przyjaciel od kilku lat trenował taekwondo, więc pokazał mi jak zadawać podstawowe ciosy, a ja się tak mocno wkręciłem, że zamiast robić trening siłowy, przez półtorej godziny biłem w worek gołymi rękami. Spodobało mi się bardzo, więc zaraz zapytałem kolegi gdzie mogę trenować i tak też trafiłem do klubu taekwondo. Trenowałem tam jednak tylko kilka miesięcy. Potem już w innym miejscu zacząłem przygodę z kickboxingiem. Po około dwóch latach różnych treningów trafiłem na siłownię, gdzie była sekcja MMA i tam po raz pierwszy spróbowałem swoich sił w tym sporcie.

Sebastian początkowo trenował dla siebie, ale szybko złapał też bakcyla rywalizacji i zaczął walczyć amatorsko.

Na amatorskich zawodach stoczyłem ponad dwadzieścia walk, z czego zdecydowaną większość wygrałem. W roku 2012 wywalczyłem mistrzostwo Polski, a rok później w Elblągu puchar Polski. Biłem się też podczas amatorskiego pucharu KSW.

W roku 2016 Przybysz zadebiutował w zawodowym MMA i wygrał już w pierwszej rundzie starcia przez techniczny nokaut.

Gdy walczyłem amatorsko myślałem już o tym, żeby w przyszłości przejść na zawodowstwo. Robiłem więc wszystko w tym kierunku, żeby doprowadzić do debiutu. Czekałem tylko na okazję. Trenowałem wówczas w Might Bulls Gdynia i gdy wreszcie pojawiła się możliwość stoczenia zawodowego boju, nie wahałem się.

Po stoczeniu czterech zawodowych starć przyszła propozycja pojedynku podczas gali KSW 44. Wówczas to Sebastian zawalczył z Dawidem Gralką i wygrał szybko przez nokaut.

Nie myślałem wcześniej o tym, że kiedyś w przyszłości będę walczyć dla KSW. Pewnego dnia zadzwonił do mnie jednak trener i powiedział, że będę bić się z Dawidem Gralką. Miałem wcześniej okazję poznać Dawida i nieco z nim potrenować, więc wiedziałem mniej więcej czego mogę się po nim spodziewać w trakcie starcia.

2

Teraz, po trzech bojach w okrągłej klatce, Sebastian zmierzy się z doświadczonym Lemmym Krušiciem. Mocny rywal jest dla Polaka równie mocną motywacją do jak najlepszego  zaprezentowania się w boju.

Nie oglądam i nie analizuję walk swoich rywali. To zostawiam już mojemu trenerowi, który dopasowuje trening pod mojego przeciwnika. Wiem więc o sposobie walki rywala sporo i ze sparingpartnerami przygotowuję się pod jego styl. Ostatecznie jednak wychodzę i robię to co lubię, czyli walczę. Nastawiam się na to, że chcę wygrać. Nigdy nie nastawiam się na to, że znokautuję rywala. Staram się jednak wykorzystać każdą okazję, żeby skończyć starcie przed czasem. Lubię mocnych przeciwników, więc duże doświadczenie rywala mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, bardziej mnie motywuje. Cieszę się z takiego mocnego zestawienia, bo wiem, że zwycięstwo może mi wiele dać.

Do walki Sebastiana Przybysza z Lemmym Krušiciem dojdzie już 9 listopada, podczas gali KSW 51, która będzie debiutem polskiej marki w Chorwacji.

Źródło: KSW

Przeczytaj także: Anthony Johnson gotów zejść do kategorii półciężkiej by walczyć z Jonem Jonesem!


Data publikacji: 14 października 2019, 11:03
Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *