Artur Sowiński KSW 52
fot. Zdjęcie: Polska Times
Udostępnij:

Artur Sowiński przed KSW 52: Walczy mi się tu jak w domu

Artur Sowiński, były mistrz organizacji KSW, powróci do okrągłej klatki już 7 grudnia podczas gali KSW 52: The Race w Gliwicach. Popularny „Kornik” miał okazję walczyć na pierwszej gali organizacji w hali Gliwice Arena i wyniósł z tego miejsca pozytywne wspomnienia.

Bardzo dobrze wspominam pierwszą galę w Gliwicach. Kojarzy mi się oczywiście ze zwycięstwem nad Kamilem Szymuszowskim. Co jednak też ważne, to że mamy tu bardzo dobry, ładny i nowoczesny obiekt. Gala odbywa się u mnie, na Śląsku, więc wielu przychylnych mi kibiców nie tylko z Gliwic, ale z całego Śląska będzie na trybunach. Walczy mi się tu jak w domu, bo przecież to jest mój dom.

Pochodzący ze Śląska Artur może więc liczyć na wsparcie kibiców, ale z drugiej strony taka sytuacja może również tworzyć dodatkową presję.

 

Na pewno wiąże się to z nieco większą presją, ale też jest dużo większy zastrzyk motywacji kiedy się słyszy, że kibice i cała hala jest za tobą. Pomaga to szczególnie w momentach kiedy walka nie układa się pomyślnie. Bardzo więc sobie cenię gale na Śląsku i cieszę się, że KSW w ostatnich latach regularnie je tu organizuje. Bardzo to doceniam.

e

Samo starcie blisko domu nie wpływa jednak w dużym stopniu na logistykę związaną z samym wydarzeniem.

Cały proces przygotowania do walki jest taki sam. Tak samo jak w innych miejsca trzeba zebrać ekipę, trzeba zadbać o zrobienie wagi. Na hali stawiamy się o tej samej godzinie, co inni zawodnicy. Jedyna różnica, to że na drugi dzień mogę szybciej zameldować się u babci i pokazać, że wszystko ze mną jest dobrze. Babcia zawsze się martwi. Staram się więc jak najszybciej przyjechać, a jeżeli gala jest np. gdzieś nad morzem, to wówczas wracam dużo później, a tak, od razu w niedzielę mogę wpaść na obiad.

Rywalem Artura podczas gali KSW 52 będzie Vinicius Bohrer, który też miał okazję bić się podczas zeszłorocznego wydarzenia w Gliwicach, ale w odróżnieniu od „Kornika” został wówczas znokautowany przez Roberto Soldicia.

To jest bardzo dobry zawodnik. Czarny pas brazylijskiego jiu-jitsu, który schodzi z wyższej kategorii wagowej. Ludzie go oceniają przez pryzmat walki z Soldiciem, co tak naprawdę bardzo zakrzywia jego rzeczywisty obraz jako zawodnika. Na pewno jest ode mnie wyższy, silniejszy i będzie najgroźniejszy w parterze. No i też mówiąc szczerze, ja nie mam takiego kowadła w łapie jak Soldić, który morduje każdego, kogo napotka na swojej drodze. Będę się jednak oczywiście starał, aby Gliwice Bohrerowi dalej się źle kojarzyły i żeby już na przyszłość może nie przyjeżdżał na Śląsk.

Przeczytaj także: Marcin Sianos kolejnym bohaterem na FEN 27

 


Data publikacji: 2 grudnia 2019, 10:47
Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *