ALbert Odzimkowski
fot. Zdjęcie: tapology.com
Udostępnij:

Albert Odzimkowski: W klatce nie będzie wymiany uprzejmości

Albert Odzimkowski czyli popularny „Złoty” swoją przygodę z matą rozpoczął od judo w wieku dwunastu lat, ale sport był obecny w jego życiu praktycznie przez całe dzieciństwo.

Zawsze byłem aktywnym chłopakiem. W podstawówce jeździłem na zawody praktycznie w każdej dyscyplinie sportu, poczynając od piłki nożnej, na biegach kończąc. Na pierwszy trening wybrałem się z moim ciotecznym bratem, który trenował judo i tak trafiłem na matę. Niestety później połamałem śródręcze, co spowodowało, że odstawiłem judo i przez rok nie trenowałem sportów walki wcale.

Po przerwie rozpocząłem treningi boksu, a następnie, gdy miałem niecałe 19 lat, poszedłem do Radomskiego Klubu Taekwondo i bardzo mi się spodobało to, że tam i kopią i boksują, a jeszcze do tego można rzucać i obalać. Wciągnął mnie ten przekrojowy trening i szybko rozpocząłem starty w kickboxingu, w K-1 i w boksie tajskim.

Albert szybko zaczął też walczyć w amatorskim MMA, w którym stoczył 33 boje, z czego 30 wygrał. W roku 2010 udanie rozpoczął karierę na drodze zawodowej.

Gdy zaczynałem trenować, robiłem to bo bardzo mi się podobało. Później zacząłem jeździć na zawody, gdzie udawało się wygrywać pojedynki. Po czwartej wygranej walce w zawodowym MMA, uznałem że jestem w tym całkiem dobry. Do szóstego starcia dzieliłem jednak cały czas pracę fizyczną ze studiami na AWF i treningami. Potem przerzuciłem się całkowicie na sport. Zacząłem prowadzić zajęcia jako trener i skupiłem się w stu procentach na karierze MMA.

Niestety później w sportowym życiu Alberta pojawiły się pierwsze przegrane.

Miałem dużo pracy. Dzieliłem prowadzenie zajęć pomiędzy Radom i Kraków, gdzie byłem trenerem stójki u Tomka Drwala. Pojawiły się dwie porażki w zawodowym MMA, ale szybko wszystko wróciło na właściwe tory i pokonałem znanego z UFC Emila Meeka. Wydawało się, że wyszedłem na prostą. Niestety zdarzył się wypadek samochodowy. Nie powinienem był po nim  szybko wracać do startów, ale zdecydowałem się na kolejną walkę, którą przegrałem. Cały czas jednak miałem problemy ze zdrowiem, bo w wypadku straciłem część powieki, co wpłynęło na kłopoty ze snem.

W kolejnych dwóch bojach Albert wrócił na zwycięską drogę, jednak problemy ze zdrowiem wykluczyły go z aktywności na ponad dwa lata.

W starciu z Oskarem Somerfeldem złamałem rękę. Przeszedłem operację, ale niestety niezbyt udaną, bo dłoń się nie zrosła. Przygotowywałem się jednak na kolejną walkę, która mogła otworzyć mi drzwi do UFC. Niestety w trakcie treningów uszkodziłem nerw piersiowy. Przeszedłem więc wcześniej planowaną operację ręki, a następnie rekonwalescencję po naderwaniu nerwu.

Przy okazji wykorzystałem czas i poprawiłem przegrodę nosową, zrekonstruowano mi również powiekę z wcześniejszego wypadku. Gdy wydawało się, że wszystko jest już dobrze pojawiła się przepuklina kręgosłupa i konieczność przejścia kolejnej operacji. Na szczęście we wszystkim wsparli mnie specjaliści z Centrum Medycznego MML, a dzięki wielu przyjaciołom takim jak Paweł Olesiak i firmom np. Hydro Truck udało mi się ostatecznie wrócić do startów.

Powrót po długiej przerwie był bardzo uda, Albert pokonał bowiem byłego mistrza KSW Krzysztofa Kułaka. Teraz natomiast zmierzy się z Michałem Michalskim podczas gali KSW 52 w Gliwicach.

Z Michałem się znamy. Jesteśmy kolegami, ale nigdy nie trenowaliśmy w jednym klubie. Pomagaliśmy natomiast sobie w przygotowaniach. Znamy się więc, darzymy się szacunkiem, ale jak  klatka zostanie zamknięta, to nie będzie wymian uprzejmości, tylko twarda walka, po której zapewne pójdziemy razem na piwo. Sama walk w KSW, podczas takiej dużej gali, to dla mnie wielka motywacja. Jedzie ze mną dużo grupa wsparcia kilkuset kibiców, z czego bardzo się cieszę.

Do pojedynku Alberta Odzimkowskiego z Michałem Michalskim dojdzie już 7 grudnia, podczas gali KSW 52: The Race, która odbędzie się w Arenie Gliwice.

Przeczytaj także: Norman Parke zaprasza Borysa Mańkowskiego na rewanż!


Data publikacji: 21 listopada 2019, 14:26
Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *